Ho, Ho, Ho!!! Mikołajki wprawdzie dopiero za tydzień, ale już dziś w stolicy Dolnego Śląska można było zobaczyć niejednego brodatego Gościa z dalekiej Laponii Na Torze Partynice odbyła się już siódma edycja Biegu Mikołajów. To naprawdę świetna inicjatywa, która łączy w sobie aktywność fizyczną i szczytny cel – pomoc ciężko chorym dzieciom. Prawda, że genialny pomysł? Mało tego, jest to jeden z nielicznych biegów, w którym zawodnicy nie muszą pokonywać całego dystansu 10 km, aby wesprzeć dzieciaki i otrzymać na mecie pamiątkowy medal. Tutaj każdy kilometr jest na wagę złota (oczywiście im więcej tym lepiej – 1 przebiegnięty kilometr = 1 złotówka na cele charytatywne).
W tym roku na linii startu sama – On głośno kibicował i biegał z aparatem cykając fotki. Punktualnie w samo południe, całkiem spora grupa Mikołajów i Śnieżynek ruszyła do boju. Trasa biegła wokół toru wyścigów konnych po nowo otwartej ścieżce biegowo–spacerowej, liczącej 2,5 km długości. Tylko 4 okrążenia i meta. Trochę martwiłam się o formę (to wszystko przez andrzejkowe wróżby, trwające do późnych godzin nocnych). Na szczęście wszystko odbyło się pomyślnie i wszelkie moje obawy były niepotrzebne. W czerwonej, mikołajkowej czapce i świątecznym sweterku, wystartowałam na totalnym luzie. W dobrym nastroju, z prawie nieznikającym uśmiechem na twarzy, przybijałam piątki, stojącym przy trasie kibicom. Tak kilometr po kilometrze i nie wiadomo kiedy, z czasem 55 minut, pokonałam dystans 10 kilometrów. Jeszcze kilka zdjęć i pamiątkowy medal zawisł na mojej szyi. W nagrodę, On zabrał mnie do Maka na gorąca kawę i owocowe lody
Bieganie jest fajne, nawet po całonocnej zabawie andrzejkowej! Polecam!
Skomentuj