Bornholm rowerem

Wyspa Bornholm zawsze dobrze się nam kojarzyła. Słyszeliśmy o niej mnóstwo pozytywnych opinii – podobno to raj dla rowerzystów a infrastruktura rowerowa należy do najlepszych w Europie. A skoro tak, to grzechem było nie skorzystać z takich dobrodziejstw😊. Weekend wprawdzie wydawał się za krótki na taką eskapadę, ale wychodzimy z założenia, że dla chcącego nic trudnego (nawet jeśli cierpimy na ciągły deficyt czasu). Decyzja zapadła – jedziemy! Nasz plan to okrążenie wyspy i przejechanie łącznie około 110 kilometrów.

Spakowaliśmy rowery i w nocy z czwartku na piątek wyruszyliśmy z Wrocławia w kierunku polskiego wybrzeża. Po 5 godzinach jazdy byliśmy w Kołobrzegu, skąd katamaranem pasażerskim „Jantar” wypływaliśmy w rejs do Nexø, czyli portu docelowego na Bornholmie. To chyba najlepsza opcja (bilety można zakupić online na stronie Kołobrzeskiej Żeglugi Pasażerskiej). Cała podróż trwała 4,5 godziny. Dla mnie to wieczność – niestety dopadła mnie choroba morska. O lekach zapomniałam a do tego On nie pomagał, jedząc co chwilę zakupione na statku drożdżówki 😂 W głowie wciąż powtarzające się słowa – „Czy naprawdę musi tak bujać”?
Na miejscu byliśmy o godzinie 11.30. Rowery były już gotowe do startu! Zdecydowaliśmy się na trasę numer 10, biegnącą dookoła wyspy. Miejsce docelowe to Rønne, największe miasto i port morski na duńskiej ziemi – w końcu stolica. Na północ od Nexø (czyli na wschodzie) wybrzeże jest kamieniste, stopniowo zamieniające się w klify. Najciekawsze formacje skalne (Helligdomsklipperne) mają około 22 metrów wysokości i znajdują się 5 kilometrów od miasta Gudhjem. Widoki niesamowite! Drogi głównie asfaltowe (tylko część stanowią drogi leśne i żwirowe) i dobrze oznaczone. Łąki, pola, urokliwe miasteczka z dala od ulicznego zgiełku, malutkie, kamieniste zatoczki i piękne skały wchodzące w morze. Uwierzcie mi było przepięknie! Słoneczko nie odstępowało nas na krok a wiatr smagał po twarzach. Momentami było naprawdę wietrznie (tereny odsłonięte, więc bywało ciężko, zwłaszcza gdy wiało prosto w twarz).
Na północy wyspy dwa połączone ze sobą miasta Allinge i Sandvig. Wybrzeże generalnie skaliste, z wieloma zatoczkami. Piaszczystą plażę można znaleźć na północ od Sandvig.

Po przejechaniu 55 kilometrów, przyjemnie zielonymi ścieżkami, dotarliśmy do Hasle, miasta w zachodniej części wyspy. Zjedliśmy dobrą, wędzoną rybkę i ruszyliśmy dalej. 10 kilometrów i Rønne. To dobrze, bo zmęczenie dawało się już we znaki (od 1 w nocy byliśmy na nogach). Nasz hotel znajdował się zaraz przy rynku, a zautomatyzowany dostęp do obiektu umożliwiał samodzielny meldunek o każdej porze. To duży plus. Przed snem wybraliśmy się jeszcze na kolację (niestety ceny nie należą do najniższych) i spacer po miasteczku. Zasnęliśmy jak małe dzieci, zapominając o nastawieniu budzików. Ostatecznie tego dnia w nogach było prawie 72 kilometry!
Sobota – pogoda jeszcze ładniejsza. Postanowiliśmy zatem zjeść śniadanie na świeżym powietrzu w jakiś miłych okolicznościach przyrody. Nie spieszyliśmy się tego dnia, ponieważ do Nexø było tylko 40 kilometrów a prom odpływał o 17:30. Zrobiliśmy zakupy w pobliskim markecie (świeże bułeczki, żółty ser, mrożona kawa, kolorowe kubeczki i wino – pełna kultura! 😊) i zaledwie 2 kilometry dalej, na pięknej, piaszczystej plaży, rozbiliśmy piknik. Chcieliśmy zostać zdecydowanie dłużej, ale niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Po godzinnym opalaniu i w wyśmienitych humorach ruszyliśmy na południe wyspy. Jechaliśmy wzdłuż rozciągających się piaszczystych plaż. To co nas bardzo zaciekawiło to budki stojące przy drogach z różnymi produktami (zazwyczaj mijaliśmy te z ziemniakami czy kolorowymi, wymalowanymi kamykami i innymi ręcznie robionymi pamiątkami). Obowiązuje samoobsługa – bierzesz co chcesz i odliczoną kwotę wrzucasz do specjalnie przygotowanej skrzyneczki. Według nas to naprawdę świetny pomysł. Czy u nas miałoby to rację bytu? Wydaje mi się, że nie, a szkoda.

To były dwa bardzo intensywne dni. Warunki wybitnie prorowerowe! Natura małej wyspy Bornholm jest naprawdę urzekająca i z pewnością wrócimy kiedyś na trochę dłużej.

Ona

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Jeden komentarz