Rowerem po Dolinie Baryczy

Pomysł wyjazdu do Doliny Baryczy był dość spontaniczny (z reguły takie wycieczki są najlepsze) i powstał w głowach szalonych i podobno najlepszych księgowych w mieście 😊 Chicas Fantasticas (bo tak mamy w zwyczaju o sobie mówić) tworzą bardzo zgrany team. Wspólnie biegamy, jeździmy na rowerze, spacerujemy i pijemy wino (tak dla zdrowotności). Każda z nas jest wyjątkowa i niepowtarzalna – generalnie fajne z nas babki. Mogłabym tak nas chwalić w nieskończoność, ale nie o tym dzisiejszy wpis. Wróćmy do naszego wyjazdu. 9 osób, 9 rowerów, park krajobrazowy i rybka na zakończenie. Brzmi dobrze, prawda?

Plan był prosty – pociągiem do Żmigrodu a później kręcimy kilometry. Kupno biletów na rowery okazało się nie lada wyzwaniem (więcej osób wpadło na tak genialny pomysł jak my) dlatego część z naszych jednośladów miało jechać na przysłowiową gapę.

Sobota rano. Słonko już świeciło niemiłosiernie mocno, a to przecież dopiero początek. Niektóre z nas zabrały ze sobą swoich mężów (przecież ktoś musiał dźwigać ciężkie sakwy z prowiantem dla całej grupy). Miałyśmy przewagę liczebną więc większych dyskusji i sprzeciwów nie było. W pociągu każdy znalazł dla siebie miejsce. Konduktor okazał się przesympatycznym, starszym Panem z ogromnym poczuciem humoru, dzięki któremu i nasze rowery mogły zostać przewiezione w komfortowych warunkach. Po niecałej godzinie jazdy dotarliśmy do celu. Szybkie, pamiątkowe zdjęcie na stacji kolejowej, wizyta w pobliskim markecie (potrzebowaliśmy picia, duuużo picia) i ruszyliśmy w drogę.

Zapowiadał się cudowny dzień. Szlakiem rowerowym prowadzącym przez lasy, między stawami, dotarliśmy do pierwszego przystanku. W pięknych okolicznościach przyrody mogliśmy pogadać, pośmiać się i wypić napój regeneracyjny (odpowiednie nawodnienie to podstawa). Za nami dopiero 10 kilometrów więc komu w drogę temu czas.

Bardzo spokojnym, turystycznym tempem i z licznymi przystankami, przez Niezgodę i Grabówkę, dotarliśmy do Rudy Sułowskiej. Ścieżka między stawami milickimi prowadzi w większości asfaltem, po którym nie jeżdżą samochody i częściowo polną drogą. Jakieś 6 kilometrów od Sułowa znajduje się Tama Göringa. Początkowo mięliśmy się tam nie zatrzymywać, ale okolica była tak piękna, że nie pozostawiała nam wyboru. Jest to jedyna zachowana drewniana budowla tego typu na Baryczy a dojechać tam można szlakiem rowerowym R9. Stamtąd już tylko 5 kilometrów do Rudy Żmigrodzkiej i zasłużony obiad. Już wcześniej mieliśmy upatrzony lokal (w sieci pisali, że podobno z najlepszą rybą w tamtych okolicach). I tak właśnie było. Jeśli jeszcze nie miałeś okazji – wstąp do Karczmy Rybnej „Ruda Żmigrodzka”. Było nam tak dobrze, że straciliśmy rachubę czasu. Ostatnie 11 kilometrów do Żmigrodu pokonaliśmy w zatrważająco szybkim tempie. Co po niektórzy klnęli pod nosem na czym świat stoi. Ale opłacało się. Zdążyliśmy na ostatnie połączenie do Wrocławia. W pociągu ja i On usnęliśmy jak małe dzieci – dobrze, że Wrocław to stacja końcowa.

To była naprawdę fajna sobota. Jak się później okazało – nie był to nasz ostatni wspólny wyjazd 😊 Wszyscy świetnie dali sobie radę i finalnie tego dnia pokonaliśmy 45 kilometrów!

Chciałbyś/chciałabyś o coś spytać? Śmiało – zostaw komentarz pod wpisem lub napisz do nas wiadomość prywatną korzystając z formularza kontaktowego. Chętnie pomożemy w Twojej wyprawie rowerowej 😉

Ślad trasy (jak korzystać?)

Cycle Route 5436278 – via Bikemap.net Open Route in Bikemap App
Ona

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *