Niedziela. Na zegarkach 3 – środek nocy! Budzik wyrywał nas ze snu zdecydowanie za wcześnie. Każdy normalny człowiek o tej porze śpi…ale nie my 😉 On standardowo negocjował kilka dodatkowych minut snu. Przecież nie jestem katem – zgodziłam się na jedną, krótką drzemkę 😉 Skąd pomysł na tę morderczą pobudkę? Otóż ostatni dzień weekendu postanowiliśmy spędzić w Szwajcarii Saksońskiej. Naszym głównym celem był most Bastei, który do tej pory znaliśmy tylko z przepięknych zdjęć i z internetowych wpisów. W związku z tym, że jest on jedną z największych atrakcji Niemiec a do tego łakomym kąskiem dla masowej turystyki, to niezależnie od tego czy są wakacje czy jest już dawno po sezonie, ludzi jest tam naprawdę całe mnóstwo. Aby ominąć tłumy turystów, najlepiej wybrać się na most o świcie lub zaraz po zachodzie słońca. My wybraliśmy pierwszy wariant. Stwierdziliśmy, że tak z samego rana mało kto tu dociera a poza tym chcieliśmy jeszcze pojeździć trochę na rowerach. W związku z tym, że prognoza pogody nie pozostawiała złudzeń (miało grzać niemiłosiernie mocno), zależało nam aby rowerową przejażdżkę skończyć do obiadu 😉
Rowery zapakowaliśmy do auta i tuż przed godziną 4 ruszyliśmy w kierunku naszych zachodnich sąsiadów. Z Wrocławia to jakieś 2,5 h drogi. Podróż minęła pod znakiem letnich przebojów na Spotify – oczywiście przy moim małym wsparciu wokalnym. On nie protestował, więc chyba mam talent 😉 (musiałam działać, bo prawie każda stacja radiowa serwowała nam smętne kawałki polskich i zagranicznych hitów).
Przed 7 dojechaliśmy do celu. I uwaga – nie byliśmy sami! Ewidentnie kilka osób wpadło na ten sam genialny pomysł co my. Na szczęście turystów można było policzyć na palcach jednej ręki, więc ich obecność w niczym nam nie przeszkadzała. Widoki zapierały dech w piersiach – aparat sam robił zdjęcia 😉 Przyroda, rozpościerający się krajobraz i spektakularny, skąpany w porannych mgłach, most Bastei sprawiły, że czas na chwilę zwolnił. Prawdziwa uczta dla oczu i duszy!
Kiedyś na szczytach skalnych stał zamek Neurathen, z którego obecnie niewiele zostało. Warto jednak wejść do jego ruin. W całym kompleksie przygotowane są specjalne platformy widokowe, które pozwalają podziwiać widok, z jednej strony na rzekę Łabę, a z drugiej na strzeliste formacje skalne. Jeśli jesteś zapalonym fotografem to koniecznie musisz tu przyjechać! Jedna tylko mała uwaga – w związku z tym, że most znajdują się na terenie Parku Narodowego Saskiej Szwajcarii, to obowiązuje zakaz puszczania dronów. I radziłabym nie lekceważyć tego obostrzenia – za jego złamanie grozi kara pieniężna w wysokości, bagatela 50 000 euro!!! Nie, nie pomyliłam się! Zer jest tyle, ile trzeba. My aż tak bogaci nie jesteśmy, więc dron przez całą wycieczkę odpoczywał w naszym plecaku 😉
Przyszedł wkońcu czas na rower! Z parkingu przed mostem Bastei udaliśmy się do Bad Schandau, miasteczka położonego na prawym brzegu Łaby. Polecamy zatrzymać się na parkingu P + R Bad Schandau Bf, skąd do ścieżki rowerowej jest dosłownie kilkadziesiąt metrów. Szlak wzdłuż rzeki Łaby w części niemieckiej zaczyna się w miasteczku Schmilka, a kończy w okolicy miasta Brunsbüttel. Całość to 850 km! Oczywiście my planowaliśmy przejechać zdecydowanie krótszy dystans – celowaliśmy w 60 kilometrów.
Co w tej trasie jest najfajniejsze? A to, że tak naprawdę jest dla każdego. Zarówno dla amatorów dwóch kółek, rodzin z dziećmi, kolarzy czy też zawodowców. Szlak jest dobrze przygotowany i bezpieczny. A do tego te widoki! Łapcie kilka fotek a po więcej musicie ruszyć sami! Szerokości! 😃
Skomentuj